Po wczorajszym pieleniu na rabacie różanej ,miałam dwa palce opuchnięte,świąd skóry,ręce jakby poparzone pokrzywą i na końcu małe krostki z płynem surowiczym.Po prostu bosko :)) Tak mi się ogród odwdzięczył za wszystko :)) Poszła w ruch jedna maść i nad ranem,gdy myślałam,że zadrapię się na śmierć-jakiś tam płyn na swędzenia,co to dostałam kiedyś z dermatologi.Już lepiej :))
Dzień zaczęty bieganiem.Padło znowu na dróżkę nad jeziorkiem.
To ,to jeziorko zazwyczaj okrążam w 1/2h.
A latem jeździmy tu pokapac się,czy popływać łódką.
Całe okrążenie Dębowej to 4,5km.
Ja dziś zrobiłam 6,54 km
w czasie 44min34s
tętno max-168 u/min tj 92%
tętno śr-86 u/min tj 86 %
prędkość max-10,7 km/h
prędkość śr-8,8 km/h
Po bieganiu śniadanie owocowe,gdyż chciałam zrobić lekkie oczyszczanie organizmu z szejkiem z roszponki,sałaty rzymskiej,avocado i marchewki+ miód.
Mimo,że w porze obiadowej bylismy w nalesnikarni w Opolu,nie skusiłam się,inna sprawa,że tez za naleśnikami nie przepadam.W ramach lżejszego dnia poszłam na syshi,drugie dopiero w moim zyciu i już chyba ostatnie.Jak dla mnie szkoda pieniędzy,a ceny nie wiedzieć czemu aż tak wygórowane.W smaku poprawne-nic więcej,zero uczty smakowej.Z ryżu to już chyba wolę nasze gołąbki czy risotto,które mnie sobą zachwycilo ,gdy pierwszy raz je jadłam.
Po obiadku-obiad dla ptactwa.Zaskoczona byłam ,gdy po dokarmianiu odchodziliśmy...a ptactwo wydawało dźwięki-jeszcze,jeszcze chcemy :))
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Gosia podziwiam Cię za pokonywanie takich dystansów:)
OdpowiedzUsuńBrawa dla Ciebie wielki!!
No przestań,jakich dystansów,to śmiech na sali :))
OdpowiedzUsuńKochana,44 min biegania dla mnie to wyczyn nad wyczyny:P
OdpowiedzUsuńwydaje Ci się,sprawdź!
OdpowiedzUsuńjakbys kiedys zaczęła-to od marszo-biegów
ogólnie polecam :)
jak większość rzeczy sushi najlepiej smakuje jak zrobisz je sama, nie w restauracji i ewentualnie w ten sposób warto dać mu jeszcze szansę :)
OdpowiedzUsuńNie....
OdpowiedzUsuńwiesz co,wydaje mi się,że większośc ludzi ,którzy już spróbowali,wiedzą ,że to jest takie zwykłe jedzenie....ale poszpanować trzeba :))
król jest nagi :))
Gosia...szacun! to ja się nadal byczę i odkładam na "po świętach", a Ty dajesz na maxa!
OdpowiedzUsuńsuszi jeszcze nie jadłam, ale co roku na Sylwestra kupuję coś dziwnego...może w przyszłym trafi na to cuś:D
w tym są krewetki w cieście udziwnione i dziwaczne serki:D
myśmy w tamtym roku na święta mieli świetne krewetki,jak nasza Karolina przyprowadziła chłopaka wietnamczyka
OdpowiedzUsuńw tym roku już go nie było :)
Haha, w końcu ktoś tak jak ja nie lubi sushi! Zupełnie nie rozumiem fenomenu, a próbowałam w jednej z lepszych restauracji i się na bank nie przekonam do tego ;)
OdpowiedzUsuńNie mogę powiedziec,że nie lubię.Mam obojętny stosunek.
OdpowiedzUsuńJest nijakie :))
Życzę Ci aby ten nadchodzący rok obfitował w same szczęśliwe momenty, oprócz tego dużo zdrowia dla Ciebie i Twoich bliskich, mnóstwo radości, miłości i spełnienia marzeń !!!
OdpowiedzUsuńoj chciałabym:))
OdpowiedzUsuńdziękuję kochana wzajemnie oczywiście !!
wszystkiego dobrego!
Również nie lubię sushi oraz zazdroszczę możliwości biegania. Moja rehabilitantka absolutnie zabrania mi biegać. Wszystkiego naj w Nowym Roku.
OdpowiedzUsuńNo tak....są czasami przeciwskazania,nic nie zrobisz :)
OdpowiedzUsuńKoktajl wygląda smakowicie :)
OdpowiedzUsuńDobry,możeswz wierzyć :)
OdpowiedzUsuńJezu ale boski ten plaszcz!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńA to dziękuję córeczko :)
OdpowiedzUsuń