Było trochę zabawy,kina,dobrego jedzenia i wspinaczki po górach.
W niedzielę postanowiliśmy zdobyć najwyższy szczyt w Polsce -Rysy,tu widać je w tle:
Drogę do Morskiego Oka pokonaliśmy bardzo sprawnie,wszystkich wyprzedzaliśmy,mimo ze nie było łatwo.Powoli zaczynał padać deszcz...
Deszcz padał i przestawał...a my na zmianę to ubieraliśmy,to ściągaliśmy peleryny.
Dalej było już tylko gorzej...teraz już wszyscy wyprzedzali mnie...
Dotarliśmy nareszcie nad następne jeziorko...Czarny Staw pod Rysami ,położony w koltle polodowcowym w Dolinie Rybiego Potoku,na wysokości 1583 m n.p.m.Gdy zobaczłam tabliczkę wskazującą ,że na Rysy jeszcze 3 godziny drogi-zwątpiłam.Przeszłam już kawał drogi,zasapałam się zadyszałam.....a tu końca nie widać....
Pooglądałąm jedynie kaczki nad jeziorkiem i poddałam się .
Jak się potem okazało moja decyzja była czymś najlepszym co mogłam zrobić.Zaczeło coraz bardziej padać
zaczęła się duża burza z piorunami,grzmotami i gradem
grad walił tak mocno,że uciekaliśmy dod krzaki
Zrobiło się bardzo niebezpicznie i ślisko,oczywiście raz "wywinęłam orła"
Po ustaniu burzy uciekaliśmy czym prędzej w dół.Deszcz oczywiście towarzyszył już całą drogę.
Jak się potem okazało gdy słuchaliśmy wiadomości już w pokoju hotelowym, na Giewoncie piorun poraził 2 turystów.
Najważniejsze w górach to ponoć ocenić swoje możliwości,więc cieszę się że na siłę nie udowadniałam sobie,że wejdę na Rysy.A ponoć od czeskiej strony jest podejście jak dla przedszkolaków....więc kto wie :)
.................
A tu już poniedziałkowa,urodzinowa kawka :)
Byłam w tym roku również nad Czarnym Stawem pod Rysami (ale bez zamiaru wejścia na Rysy:P). Aż mi się gorąco zrobiło na sercu jak obejrzałam twe zdjęcia!!
OdpowiedzUsuńHa,ha..ciekawe jak Tobie poszło :)
OdpowiedzUsuńja moje warunki ekstremalne zapamiętam na długo :))
Ha,ha,poznałam dzisiaj te warunki,poprzez Twoją relację...ja dziękuję,ja "wysiadam" w pierwszej lepszej miejscowości:):)
OdpowiedzUsuńJa też kiedyś doszłam na Giewont, jak sie rozpadało i rogrzmiało to myślałam że się popłaczę wracając, z nami między nogami płynęła rzeka, cud że się nie rozchorowaliśmy;)Było strasznie,ale jest co wspominać, pogoda w górach potrafi płatać figle, 10 minut i pogoda diamentalnie potrafi się zmienić. Rysy to bardzo zły pomysł na tak krótki wypad w góry i tak bardzo dobrze Wam poszło;)
OdpowiedzUsuńw przewodniku podają ,ze dojście na Rysy zajmuje 10-12 godzin,więc teoretycznie było to możliwe :) zresztą ,po tym jak zdobyłam Kozie Wierchy 2242m n.p.m myślałam ,że mogę i Rysy.Kozie Wierchy odcisnęły w mej psychice wieeelki ślad ,ha,ha to dopiero było ekstremalne przeżycie i wszystkim odradzam,ha,ha :))
OdpowiedzUsuńchcieliście iść na Rysy w krótkich spodenkach i t-shirtach?! Bez plecaka z czymś ciepłym do włożenia, picia, jedzenia...? W adidasach? W góry nie chodzi się tak nieprzygotowanym, dobrze, że zrezygnowaliście i nie musiał Was ściągać TOPR, GOPR czy inne służby.
OdpowiedzUsuńGallAnonim
anonimie- fantazja Cię poniosła i to zdrowo :)))plecak mieliśmy oczywiście i to z zawartością :)))a w czym przeszkadzają krótkie spodenki i adidasy?
OdpowiedzUsuńurodziny miałaś? no to wszystkiego dobrego!!!
OdpowiedzUsuńno to dziękować bardzo :))
OdpowiedzUsuńGosia,mała podpowiedź:otóż następnym razem zróbcie odrębne foty całego ekwipunku z jakim to wyruszyliście w góry,co Wam szkodzi?będzie pełna dokumentacja-ha ha ha,a co!ps.może należało wziąc kalosze.....etc?,a do Galla Anonima,to temu komuś bardzo daleko:)),fantazja i owszem,ale chyba ułańska,jak się zwykło mówic:):):)....co komu do domu?nie pojmuję,chyba,że z troski o Was,ale nie wydaje mi się!!!
OdpowiedzUsuńDobrze że cała historia zakończyła się pozytywnie i Gosia mogła wypić urodzinową kawkę z ukochanym Dołączam życzenia ;))) zdobycia Rysów w pięknej pogodzie i wielu innych górskich ( i nie tylko)szczytów ;))
OdpowiedzUsuńAluterek
dziękowac ,dziękować :))))
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)